czwartek, grudnia 22, 2011

Lem, Mrożek: Listy (1956-1978) (2)

Jest w tych Listach uroda Języka i nie-prostacki Humor. Nie chodzi mi o tak eksponowaną przez recenzentów z okolic "wybiórczej" konfekcję, czyli te wszystkie, Witkacym podszyte, orgiastycznie barokowe, nagłówki („Mrogi Drożku”, „Syr!” (to od "Sir!”) i zakończenia („With emeralds”, „Truly & esoterically yours”). 
*
O ptaku, leczonym w domu, na Klinach:  „A synogarlica podchowana w pudle, ta, co miała skrzydło dzieciarnią naderwane, wypuszczona do ogrodu, sobie gdzieś pieszo (...) wyszła i już czwarty tydzień nie ma jej, pewno kotem zjedzona” (podkreślenia moje) (s. 434). To echo staropolszczyzny (np. w "Cyberiadzie") Mistrzem, :), z cybernetyką żenionej...  

O sztuce produkcji pomników itp.: „Geniusz mógłby być gumowy i na uroczystościach (...) mocniej nadmuchiwany; tu i relikwie rewolucyjne, różnych męczenników śtych kawałki, kości (...)" (s. 666). Jakżeż przydatna innowacja w - rozkochanej w wiadomych pomnikach - dzisiejszej Polsce!