czwartek, marca 29, 2007

Konferencja II (Lem 7)

Idź od rynku ku Wawelowi i dalej, gdzie Wisła, na Salwator, w bardzo krakowskim zgiełku malutkich sklepików, kiosków, restaurcji długą ulicą Kościuszki, aż skończy się linia tramwaju. Teraz w prawo, w górę, siedemset metrów szosą-aleją, wśród starych, ciemnych willi. Jak powiesz, że do Mistrza, kwiaciarka nie przyjmie pieniędzy. Znicz. Weź znicz.
*
W nowszej części cmentarza, przy dzwonie, wryty w grunt leży prostopadłościan z jasnego piaskowca. Rozstąpią się wszyscy: dr Sciss, Wiener, Trurl, Harey, von Neumann, Tichy, Witkacy, Carnap, kosmonauci o azjatyckich rysach, Pirx, Russel, Anny. Na płycie są monety, kamyki, żydowskim zwyczajem kładzione dla pamięci, napis: "Feci, quod potui, faciant meliora potentes" (pol. Zrobiłem, co mogłem; kto umie, niech zrobi lepiej). Z dołu gorączkowy szum szosy; obwódki przedwiosennych chmur nadal pałają bladym ogniem; stryj Leszek odwrócił się już na łóżku. Nic więcej.

3 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

O co chodzi z tym stryjem Leszkiem?

6:27 PM  
Blogger zesgiepisu said...

CYTUJĘ: "Ksawery, stojąc wciąż tyłem do niego zapatrzony w lustro i nie odpowiadając na pytanie, podjął: - Nie chciał się dać zbadać. No, a ja z wielką biedą... Żartami, że łaskotki studiuję, żem jego brzucha ciekawy, kto z nas ma większy, i tak... A był ci juz tumor jak pięść, ruszyć się nie dał, twardy, zrośnięty ze wszystkim jak diabli...". I DALEJ:" - Zastałem go w łózku, chudego jak szkielet, już i mleko ledwo łykał, i głos mu się cienki jakiś zrobił, i ślepy by zobaczył, zrozumiał, a on... jakby powiedzieć? Zastałem go - radosnego! Wszystko, powiadam, wszystko sobie wytłumaczył, czy jakby powiedzieć - odtłumaczył: więc, że operacja się udała, że sił mu z każdym dniem przybywa, że zdrowieje, że wnet będzie już chodził (...) A guz miał jak bochen. Ale kazał sobie brzuch obandażować szczelnie, żeby go nie mógł sam dotykać, niby że tak bliznę chroni pooperacyjną. Mówić o tym w ogóle nie chciał, ale jak na to zeszło, to powiadał, że to był tylko naciek, i udawał, że coraz jest mniejszy, a nawet, że tego w ogóle nie ma... (...). Mówił coraz ciszej, że coraz lepiej się czuje i coraz częściej płakał." I DALEJ: "Myślałem, że ze snu, nie odzywam się, a on głośniej: - Ksaw, zrób coś... - Wstałem do niego, a on znów: - Ksaw, zrób coś... - Stefan, lekarzem jesteś? No, to żebyś wiedział, że przyjechałem tam z naszykowana morfiną. Jakby chciał... Pewną dawkę wziąłem. Cały czas nosiłem w kieszonce od kamizelki. (...) Ale jakem mu w oczy spojrzał, zrozumiałem, że chce, żeby mu pomóc. Więc ja nic, a on znowu: - Ksaw, zrób coś... - Tak aż do świtu. Potem juz nic nie mówił - takiego. Musiałem wyjechać. No i tak... Teraz Aniela mówiła mi wczoraj, że ostatniej nocy poszła spać, a jak weszła do niego, już nie zył. Tylko że na odwrot leżał w łózku. - Jak to na odwrót? - z nie pojmującą trwogą wyszeptał Stefan. - Na odwrót. Nogi tam, gdzie głowa. Dlaczego? Albo ja wiem. Chciał coś zrobić, żeby żyć..."
(Stanisław Lem, Czas nieutracony, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1957, tom 1, Szpital przemienienia, s. 28-31).

11:22 PM  
Blogger zesgiepisu said...

jeszcze coś. "u bardzo niewielu chmura. znalazła taką psychologiczną prawde o śmierci. czasem, zwykle tuz przed zaśnieciem, chmura. myśli o wstrząsającym swą wiarygodnościa irracjonalizmie tego CZYNU OSTATNIEGO stryja leszka. może tylko tołstoj i 'śmierć iwana ilicza'? może jakiś cień, majak u dostojewskiego... tam gdzie rozmowa swidrygajłowa z dunią, tuż przed wyjazdem 'złego' swidrygajłowa 'do ameryki', a także kiedy inżynier kiryłow, z drgająca od skurczów twarzą, postanawia - przez samobojstwo - quasi-matematycznie udowodnić, że jest bogiem i może wszystko, :), mogą się równać z tymi słowami Mistrza."

3:35 PM  

Prześlij komentarz

<< Home