sobota, sierpnia 07, 2010

ZAKOPANE, „WATRA” (z Polski 1)

u schyłku lat 40. XX wieku bywali tu tacy, którzy pamiętali mimikę witkacego; papa osieckiej grywał na fortepiano, a mała agnieszka („kochanki były tu z żurnalu erotique, do dzis niektóre znam, po innych został krzyk”) kręciła się po kątach, cała w warkoczykach, dokarmiana przez kelnerów. I patrzyła, patrzyła, patrzyła.
*
w lipcu 2010 roku w ”WATRZE” jest przytulnie, wzruszająco pachnie tandetą, gospodarką rynkową, a najbardziej - peerelem. tandetą pachnie, bo „watra” jest w zakopanem. gospodarką rynkową pachnie od młodziutkiej prostytutki i jej alfonsa w skórze i przy kluczykach. a peerelem pachnie „watra” za sprawą kolorowej mozaiki z lewitującymi ułamkami szklanych zbójników (kawałek stopy w kierpcu, zielona ciupaga, chagall); zużytych masywnych stołów i krzeseł z jasnego drewna; przestrzeni zaprojektowanej perfekcyjnie, jak mokotowskie osiedle z wielkiej płyty.
*
po szóstej miodula (prezydencka) z chemiczną determinacją trawi już pieczone żebro, a w kolorowym półmroku sączy się, kap, kap, kap, mechaniczna muzyczka. na parkiecie małe, już nieźle wytresowane telewizją, małpki robią free dance pod surowym spojrzeniem sterroryzowanych cellulitisem młodych mam i napiwowanych ojców, którzy jakby przeczuwali, że nic się już nie zmieni. akcja zacznie się za godzinę, kiedy z ciemności (jak gangsterzy na umówione miejsce) zejdzie się dansingowy ansambl i Pan Jan - jak ponad sześćdziesiąt lat wcześniej ojciec osieckiej - zacznie swój spektakl (na klawisze, na gitarę, na cygańskie skrzypce).
*
po ósmej miodula (prezydencka) zwycięża ostatecznie i jest rozmazane wzruszenie pół na pół z amfetaminową ułudą precyzji myśli. a hity lecą już, słodkie i lepkie jak gorąca, roztopiona czekolada z kroplą koniaku: o parnych nocach w augustowie; o czerwonej jarzębinie; o pastelowych papużkach w ostrych mini, które obsiadły bar, na przemian z czarnym, murzyńskim rockiem i monumentalnym songiem o miłości cygana, która zwycięży. prosta, głośna, rytmiczna muzyka, raczej do tańczenia, niż do myślenia. jak ten zgrillowany pstrąg z kawałeczkami czerwonej papryki w miejscu wydłubanych oczu jest raczej do jedzenia, niż do oglądania.
*
a tańczą każde po swojemu: inaczej czteroletni kaczorek z żółciutkim puchem na główce; inaczej mama adrianka w opiętej bluzce a la baleron "cesarski"; inaczej niewidomy pan, którego towarzyszka jest mu przewodniczką także w tańcu; inaczej pięćdziesięcioletni pan-pasikonik.

dla b.

Zakopane-Warszawa-Kilonia lato 2010