sobota, sierpnia 07, 2010

Mistrz a religia (Lem 4b)

(...).chmura mysli sobie, że na pozór wszystko jest bardzo proste. russell ze stanosz mają rację: "ontologiczny status" pana b. jest taki sam jak "ontologiczny status" krasnali, smoków siedmiogłowych i utopców. po prostu na rzecz istnienia ich wszystkich nie przemawaiają żadne argumenty empiryczne. czy te proste słowa nie czynią aby jakiejkolwiek dalszej dyskusji zbędną?
*
a jednak, myśli sobie dalej .chmura, co zrobić np. z GOLEMEM (a jest jeszcze JEGO kumpela, „zacna ania”, jest solaryjski ocean i są inne jeszcze twory racjonalnego skądinąd do bólu umysłu Mistrza, w rodzaju wszechswiata-istoty zrobionej z galaktyk i mgławic...). co z nimi wszystkimi począć? no bo np. taki GOLEM łamie bez trudu prawa fizyki ("znanej nam" fizyki), i - w dodatku - może "zamieszkac" np. "w oceanicznych prądach", co upodabnia GO jakby do pana b., a może tylko do (morskiego?) utopca właśnie. racjonalni wielbiciele prozy Mistrza z wypiekami na twarzy łykają te opowieści niczym młode pelikany ryby, nie oskarżając ich autora o "ciemnotę", "zabobon", czy co tam jeszcze... bardzo to daje .chmurze do myslenia.
*
byłobyż tak, że "okrężną" drogą (przez "rozum", nie przez "wiarę"), odpowiednio kuszeni, racjonaliści, na (wszystkich) oczach .chmury dochodzą oto do przekonań przedziwnie podobnych do wyśmiewanych przez nich od tysiącleci klechd, legend, świętych wierzeń??

Mistrz a religia (Lem 4c)

(...) sądzisz, ze Mistrz sobie - po prostu - żartował? że GOLEM był dlań czymś w rodzaju właśnie smoka siedmiogłowego lub pegaza? hm. owszem, Mistrz pisywał baje, ale - jak wiesz - te baje nie były bajami, lecz sposobem wypowiadania Bardzo Poważnych Treści. krótko mówiąc, .chmura uważa, ze Mistrz naprawdę sądził, że: 1. GOLEM jest realną perspektywą; 2. GOLEM może mieszkać np. "w prądach oceanicznych". w końcu to są tylko sprawy techniczne...
*
a jeśli tak... czas GOLEMA dzieli od nas może 50 a może 250 lat... to jest ten rząd wielkosci. a przecież nasza (lub podobne do naszej) Cywilizacja i Postęp Technologii trwają (będą trwać) - zapewne - nie 250 lat, lecz 2500 lat. a może miliard lat...
*
.chmura pisała: "byłobyż tak, że "okrężną" drogą (przez "rozum", nie przez "wiarę"), odpowiednio kuszeni, racjonaliści, na (wszystkich) oczach .chmury dochodzą oto do przekonań przedziwnie podobnych do wyśmiewanych przez nich od tysiącleci klechd, legend, świętych wierzeń??" no bo czymże, jeśli nie nieulomnym, lecz Wszechmocnym Panem B. będzie to COŚ, co wyłoni się z procesu Postępu Technologii już za - powiedzmy - milion lat?

Mistrz a religia (Lem 4d)

.chmura:'.chmura myśli sobie, że na pozór wszystko jest bardzo proste. russell ze stanosz mają rację: "ontologiczny status" pana b. jest taki sam jak "ontologiczny status" krasnali, smoków siedmioglowych i utopców. po prostu na rzecz istnienia ich wszystkich nie przemawaiają żadne argumenty empiryczne. czy te proste słowa nie czynią aby jakiejkolwiek dalszej dyskusji zbędną?' otóż opisana powyżej "racjonalna spekulacja" każe .chmurze z pewną ostroznością podchodzić do tych "prostych słów". (swoją drogą: vladimir nabokov napisał kiedyś, że "skoro narodziny były taka niespodzianką, to czego mozna się spodziewać po śmierci?").

Mistrz a religia (Lem 4e)

(...) swoją "racjonalną spekulacją" .chmura - przekornie - chciało nieco osłabić wymowę tych oto słów, wyznania wiary ateistów: '"ontologiczny status" pana b. jest taki sam jak "ontologiczny status" krasnali, smoków siedmiogłowych i utopców. po prostu na rzecz istnienia ich wszystkich nie przemawaiają żadne argumenty empiryczne.' choć trochę osłabić to rozumowanie o absurdalnosci wiary w istnienie pana b. - taki był cel .chmury!

Mistrz a religia (Lem 4f)

.chmura nie znało tego tekstu [http://www-users.mat.uni.torun.pl/~fly/copy/szkic.htm]
i .chmura uważa, że ten krywak to bystrzacha. na paru stroniczkach, jasno i precyzyjnie opisać ewolucje światopoglądu Mistrza to nie w kij dmuchał.
*
a w dodatku krywak pisze o GOLEMIE (który - wedle Mistrza - za mieszkanie może mieć niekoniecznie krzem lub białko, lecz np. prądy morskie), „zacnej ani”, ich "ucieczce" i podobnych sprawach tak oto: "Podobieństwo przedstawionych tu motywów do filozoficzno-religijnych koncepcji jest uderzające i z pewnością nie jest przypadkiem. Duch, wyzwolony po śmierci z okowów cielesności, wchodzi w kontakt z Absolutem, Wszechmądrością... Interpretacja nasuwa się dwojaka: albo chodzi tu o racjonalizację, czy też może materializację raczej, takich pojęć, jak duch, Raj, objawienie, Bóg, o swoiste pochłonięcie przez materializm idealizmu, albo odwrotnie - o dochodzenie do Absolutu od strony empirii." słowa krywaka zaciekawiły .chmurę, bo sama .chmura, "racjonalnie spekulując", przed chwilą, pisała dokładnie w tym samym duchu (...), szukając możliwości uratowania pana b. przed zagladą, spowodowaną brakiem jakichkolwiek empirycznych argumentow na rzecz jego istnienia. GOLEM jako bóg "ułomny", a może nawet, po "ucieczce" a'la zacna ania, "nieułomny"...

Mistrz a religia (Lem 4g)

jeszcze coś. .chmura myśli czasem o tych milionach rozrzuconych po czasie i świecie zwykłych ludzi, którzy na codzień, nie słowem, lecz czynem, głosili i głoszą swoją wiarę, latami, bezinteresownie, często w materialnym upodleniu, wśród szyderstw zwycięzców, pracując na rzecz jeszcze słabszych, jeszcze bardziej pozbawionych nadziei. ich imion nie poznamy nigdy, lecz .chmura wie, że one istnieją. .chmura myśli też o milionach tych, którym ich chrześcijaństwo każe dawac jałmużnę i nie pytać o nic; nie pozwala pozbyć się z domu syna z downem; starej, oszalałej matki. owszem, były stosy, absurdy krucjat np. antyaborcyjnych, zbrodnie, są tępi, spasieni biskupi w merolach. lecz są również te miliony czarnych mrówek, jak deszcz, jak rzeka, jak trzęsienie ziemi od 2000 lat robiących swoje. świadomość istnienia tych anonimowych ludzi wywołuje u .chmury poczucie zawstydzenia i pokory.
*
Mistrz-ateista powiedział kiedyś, że może najbardziej zadziwające, najważniejsze słowa Historii to owe, na pozór absurdalne, żądania "miłowania nieprzyjaciół swoich" i "nadstawiania drugiego policzka". wielkie wrażenie zrobiło na .chmurze to stwierdzenie Mistrza, bo z tyłu jest chyba taka oto myśl, którą .chmura ma za ważną i niebanalną: nie napalm i drony, nie kasa, nawet nie rozum i nauka naprawdę skutecznie zmieniają świat na lepsze. te żądania "milowania nieprzyjaciół swoich" i "nadstawiania drugiego policzka" tez wywodza się z tradycji owych, jak to barwnie ujęla ostatnio doda, "napranych tanim winem i upalonych ziołami pasterzy".

ZAKOPANE, „WATRA” (z Polski 1)

u schyłku lat 40. XX wieku bywali tu tacy, którzy pamiętali mimikę witkacego; papa osieckiej grywał na fortepiano, a mała agnieszka („kochanki były tu z żurnalu erotique, do dzis niektóre znam, po innych został krzyk”) kręciła się po kątach, cała w warkoczykach, dokarmiana przez kelnerów. I patrzyła, patrzyła, patrzyła.
*
w lipcu 2010 roku w ”WATRZE” jest przytulnie, wzruszająco pachnie tandetą, gospodarką rynkową, a najbardziej - peerelem. tandetą pachnie, bo „watra” jest w zakopanem. gospodarką rynkową pachnie od młodziutkiej prostytutki i jej alfonsa w skórze i przy kluczykach. a peerelem pachnie „watra” za sprawą kolorowej mozaiki z lewitującymi ułamkami szklanych zbójników (kawałek stopy w kierpcu, zielona ciupaga, chagall); zużytych masywnych stołów i krzeseł z jasnego drewna; przestrzeni zaprojektowanej perfekcyjnie, jak mokotowskie osiedle z wielkiej płyty.
*
po szóstej miodula (prezydencka) z chemiczną determinacją trawi już pieczone żebro, a w kolorowym półmroku sączy się, kap, kap, kap, mechaniczna muzyczka. na parkiecie małe, już nieźle wytresowane telewizją, małpki robią free dance pod surowym spojrzeniem sterroryzowanych cellulitisem młodych mam i napiwowanych ojców, którzy jakby przeczuwali, że nic się już nie zmieni. akcja zacznie się za godzinę, kiedy z ciemności (jak gangsterzy na umówione miejsce) zejdzie się dansingowy ansambl i Pan Jan - jak ponad sześćdziesiąt lat wcześniej ojciec osieckiej - zacznie swój spektakl (na klawisze, na gitarę, na cygańskie skrzypce).
*
po ósmej miodula (prezydencka) zwycięża ostatecznie i jest rozmazane wzruszenie pół na pół z amfetaminową ułudą precyzji myśli. a hity lecą już, słodkie i lepkie jak gorąca, roztopiona czekolada z kroplą koniaku: o parnych nocach w augustowie; o czerwonej jarzębinie; o pastelowych papużkach w ostrych mini, które obsiadły bar, na przemian z czarnym, murzyńskim rockiem i monumentalnym songiem o miłości cygana, która zwycięży. prosta, głośna, rytmiczna muzyka, raczej do tańczenia, niż do myślenia. jak ten zgrillowany pstrąg z kawałeczkami czerwonej papryki w miejscu wydłubanych oczu jest raczej do jedzenia, niż do oglądania.
*
a tańczą każde po swojemu: inaczej czteroletni kaczorek z żółciutkim puchem na główce; inaczej mama adrianka w opiętej bluzce a la baleron "cesarski"; inaczej niewidomy pan, którego towarzyszka jest mu przewodniczką także w tańcu; inaczej pięćdziesięcioletni pan-pasikonik.

dla b.

Zakopane-Warszawa-Kilonia lato 2010