poniedziałek, kwietnia 25, 2011

.chmurze wybryki (11 i)

"think tank cd.
olkapolka: Gdyby np. typy, które teraz upodabniają się do jaszczurek przez tatuaże, nacinanie języka, wszczepy pod- skórne itp. mogły sobie z dnia na dzień zafundować łuski i ogon? :), gdyby takie zmiany stały się powszechne (bo technologia byłaby tania i dostępna i program zmiany człeka w co chce i jak chce - zewnętrznie, wewnętrznie - działałby jak medycyna nieestetyczna?) nie sądzę by skończyło się na pokrzykiwaniu.
.chmura: ..chmura też nie sądzi. odmienność wyglądu i zachowania bardzo często była jedną z przyczyn dyskryminacji i prześladowań. a jeśli do tych różnic dołączyłyby różnice interesów, np. interesów ekonomicznych, sytuacja staje się zgoła pogromowa... już widzę "jaszczurkowatych", ściganych przez uzbrojonych w paralizatory "wiernych" pod wodzą Bezgranicznie Oddanego Dobru "pasterza"! wszystko przed nami..., :). 
olkapolka: Nawiązując do tego co napisał tzok: np. za otyłość odpowiada około 20 genów (czy to ostatnie słowo? poza tym, że oczywiście geny  nie wyczerpują tego problemu) - ale nie są to geny stricte "otyłościowe". Modyfikacja, zahamowanie działania może spowodować nieobliczalne konsekwencje. Po- nadto na uruchamianie się pewnych cech zakodowanych w genach ma wpływ środowisko, styl życia, przebyte choroby itd. Stąd właśnie: granice możliwości wykorzystania tej wiedzy.
.chmura: tak, oczywiście. to NA PEWNO nie będzie proste. jak zwykle "diabeł tkwi w szczegółach". ale... czy np. z wszczepieniem jednemu człowiekowi serca innego człowieka lub z wizytą człowieka na księżycu lub z przyuczeniem maszyny do konwerso- wania z człowiekiem było prosto? .chmura sądzi, że wszystkie te dokonania ludziom sprzed - powiedzmy - 400 lat wydałyby się równie "bajkowe" (nierealistyczne), jak nam wydaje się bezpoś- rednie ładowanie zawartości pendrive'a do ludzkiej pamięci. a jednak serca przeszczepia się dziś rutynowo, z kompem pogadać może niemal każdy (patrz: test turinga), a na księżycu było już wielu ludzi. .chmura myśli, że kasa i czas zrobią swoje, :)."

.chmurze wybryki (11 h)

"think tank cd.
ambrose: Natomiast od fantomatyzacji (...) zostanie już utwo- rzony naturalny pomost do wspomnianej w tym temacie cy- borgizacji.
zamiast świętować Wniebowzięcie Mitry Promienistego .chmura ciągle myśli o tych sprawach. i .chmura nie rozumie, w jaki sposób ekspansja 'fantomatyzacji', o której pisze ambroży, miałaby prowadzić do 'cyborgizacji' (miałaby wspierać 'cyborgizację').
*
.chmura rozumie, w jaki sposób tory pociągu pt. 'opanowanie Kodu' mógłby połączyć się z torami pociągu pt. 'cyfryzacja homo sapiens'. np. - wyobraża sobie .chmura - opanowanie Kodu wyko- nalną uczyni - być może - podmianę 'tworzywa' tkanki mózgowej (białka?) na inne 'tworzywo' (krzem?), bardziej podatne na zabiegi, umożliwiające 'cyfryzację homo sapiens' (np. bezpośrednie łado- wanie ludzkiej pamięci informacją z pendrive'a, :) 
). jednak tego, w jaki sposób ekspansja 'fantomatyzacji' (gier komputerowych itp. oraz – ogólnie – 'wirtualnej rzeczywistości') miałaby ułatwiać 'cy- borgizację', tego .chmura nie rozumie."

niedziela, kwietnia 24, 2011

.chmurze wybryki (11g)

„think tank? cd.
tzok: Wracając do przykładu wspomnienia z imprezy - odczy- tana informacja z .chmurzego mózgu może być równie dobrze zapisana w indywidualnym, jednostkowym 'standardzie' .chmurzym i tak przesłana bez obróbki będzie dla aborygena zupełnie nieczytelna.
tzok twierdzi, że sposób kodowania informacji na tych molekułach białkowych ('cerebrozydach'?) może być zindywidualizowany (co może uniemożliwić zrozumienie informacji przenoszonej 'z mózgu do mózgu'). jednak to właśnie zindywidualizowanie sposobu zapisu informacji w poszczególnych mózgach wydaje się .chmurze wątpliwe.
*
.chmura roi sobie, że ewolucja wymusiła ujednolicenie także tego sposobu zapisu. że np. dźwięki są zapisywane w postaci stosownych zmian struktury tych molekuł białkowych, zmian takich samych u każdego człowieka (.mp3?, :) ); a obrazy są zapisywane w postaci innych, lecz także ujednoliconych gatunkowo, zmian tej struktury molekuł; podobnie ma się rzecz z wrażeniami zapachowymi, dotykowymi, smakowymi itd. w efekcie, jeśli nastąpi 'przeniesienie z mózgu do mózgu' odpowiednio rozbudowanego kompleksu informacji [czyli przeniesienie - niczym karty pamięci - samych tych molekuł lub skopiowanie ich struktury (na molekularną 'kartę pamięci' innego człowieka), a także przeniesienie pewnych dodatkowych informacji], tak żeby kontekst, warunkujący zrozumienie wszystkich części tej informacji, był - z grubsza - kompletny, zrozumienie nastąpi.
*
i jeszcze - tradycyjnie - nawiązanie do Mistrza. w 'niezwyciężonym' rohan bez trudu rozumiał obrazy brane wprost z podsłuchiwanego mózgu zmarłego członka załogi 'kondora'. owszem, nie pojmował sensu części tych obrazów, kiedy brakowało mu niezbędnej 'informacji kontekstowej' o przyczynach nieszczęścia 'kondora'. jednak kiedy tę informację zdobył, także te obrazy stały się dlań całkowicie zrozumiałe.

.chmurze wybryki (11f)

„think tank? cd.
i jeszcze cytat, który pod wpływem tej wymiany opinii przypomniał się .chmurze:
‘przecież wiesz, jak bardzo są do siebie podobne asymetryczne kryształy chromosomów i tych nukleinowych połączeń cerebro- zydów, które stanowią substrat procesów zapamiętywania... Plaz- ma dziedziczna jest przecież plazmą 'zapamiętującą'. Więc wyjął to z nas, wynotował, a potem, wiesz, co było potem.’ "

.chmurze wybryki (11e)

„think tank? cd.
.chmura myślała o zastrzeżeniach tzoka dotyczących idei 'łado- wania' poddanego 'cyfryzacji' mózgu informacją.
tzok: 'Każdy mózg rozwija się inaczej i zapis informacji jest kwestią indywidualną.'
.chmura: wiele funkcji organizmu wypełniane jest tak samo u wszystkich egzemplarzy gatunku (np.  u wszystkich ludzi insulina i glukagon wydzielane przez trzustkę tak samo wpływają na poziom cukru we krwi). no to dlaczego zapis informacji miałby następować u każdego inaczej? byłoby to zaskakujące, myśli  sobie .chmura, jeśliby tak podstawowa funkcja jak utrwalanie i gromadzenie informacji przez osobniki danego gatunku nie zostałaby ujednolicona w toku ewolucji. 
tzok: '[D]la pewnej osoby X miasto Gdańsk wiąże się ze wspomnieniami pierwszej miłości, a dla osoby Y Gdańsk jest tym miejscem gdzie został pobity (...)'.
.chmura myśli, że znaczenie KAŻDEJ informacji (np. obrazu gdańska), a nie tylko informacji przekazywanej do poddanego 'cyfryzacji' mózgu, zależy od kontekstu w postaci innej obecnej w tym mózgu informacji. (jest tak np. ze znaczeniem filmu tarkowskiego czy książki lema: zależnie od życiowego doświadczenia, wykształcenia, wrażliwości, jeden widzi arcydzieło, inny usypiającą nudę). to, że tak jest, nie podważa możliwości utrwalania i przekazywania informacji (np. treści książki z twardego dysku na pendrive’a lub z pendrive'a do poddanego 'cyfryzacji' mózgu, :). to, jak ta informacja zostanie potem przez 'biorcę' zinterpretowana, np. w kategoriach poznawczych lub estetycznych, to osobna sprawa. 
tzok: 'Okazać się może jednak, że ten informacyjny flash byłby interpretowalny tylko przez .chmurzy mózg, a dla każdego innego byłby zupełnie niezrozumiałym bełkotem.'
interpretacja treści tej 'informacyjnej piguły' (czyli tego 'flasha') wydaje się .chmurze zależeć właśnie od 'informacyjnego kontek- stu' w mózgu 'biorcy'. np. potraktowany informacyjną 'pigułą', o której  pisała .chmura (wspomnienie imprezy, na której .chmura się zbłaźniła), osiemnastowieczny aborygen, nie rozumiejąc języka polskiego i nie rozpoznając większości 'widzianych' osób, gestów, zachowań i przedmiotów, może uznać, że chodzi o 'bełkot'. jednak inny niż .chmura uczestnik imprezy, o której mowa, ma dobre szanse zrozumienia sensu tej informacji...

.chmurze wybryki (11d)

„think tank? cd.
tzok: Zastanawiałem się początkowo czy temat dotyczy ściśle opanowania kodu DNA czy ogólnie pojętej przebudowy człowieka.
.chmura: .chmura pomyślała po prostu, że te wszystkie kwestie dotyczące perspektywy i skutków opanowania Kodu są fascynujące i warte wymiany opinii. a potem temat skojarzył się .chmurze - poprzez ideę 'przebudowy człowieka' - z 'cyfryzacją' człowieka. no i stała się burza mózgów, think tank!
tzok: [Z]apis informacji jest kwestią indywidualną. (...) [D]la pewnej osoby X miasto Gdańsk wiąże się ze wspomnieniami pierwszej miłości, a dla osoby Y Gdańsk jest tym miejscem gdzie został pobity (...).
.chmura: wszystko szczera prawda! a jednak .chmurze wydaje się, że czytała o chorych ze specyficznymi, np. spowodowanymi wypadkiem, mechanicznymi  uszkodzeniami mózgu, którzy po tym, kiedy metalowy pręt wbił im się w sam środek czaszki, zapominali np. wszystkie nazwy kwiatów i  tylko te nazwy! albo wszystkie rzeczowniki  i tylko rzeczowniki! .chmura z zainteresowanie obserwuje także pracę własnej pamięci, kiedy to po przebudzeniu się .chmura powraca powoli, jakby we mgle, do tego świata, aż nagle pojawia się w polu świadomości .chmury informacyjny flash i nagle za jednym zamachem, w ułamku sekundy, .chmura już pamięta, np. że wczoraj boleśnie zbłaźniła się w obecności b. na imprezie, i  na czym to zbłaźnienie się, w najdrobniejszych szczegółach, polegało. takie obserwacje pozwalają .chmurze (.chmura sama nie wie dokładnie dlaczego...) z większym przekonaniem pisać o tym "ładowaniu informacją" pamięci człowieka-cyborga. hm."

.chmurze wybryki (11c)

„think tank? cd.
.chmura, która nie jest ani biologiem ani informatykiem, jest za to bezczelna i myśli sobie nawet, iż program 'przebudowy człowieka' realizowany będzie nie tylko dzięki opanowaniu Kodu, lecz - może głównie  - dzięki 'cyfryzacji' homo sapiens (mam na myśli różne, nawiązujące do techniki komputerowej, 'usprawnienia' człowieka, od 'drobnych' (np. umożliwienie prostych interakcji  mikrochipa z neuronami) po 'przełomowe' (np. 'masowe' zastępowanie tkanki nerwowej 'tworzywem' przejmującym jej funkcje, a jednocześnie umożliwiającym np. bezpośrednie ładowanie pamięci homo sapiens informacją). .chmura wyobraża sobie, że te dwa nurty postępu technicznego (opanowanie Kodu i 'cyfryzacja' człowieka) połączą się, tworząc - być może - wygodny most na drodze od 'jaźni' do 'myźni' (czyli umożliwiając łączenie ośrodków nerwowych grupy ludzi). think tank!"

.chmurze wybryki (11b)

„think tank? cd.
więc wychodzi na to, że na temat 'krótkiego okresu' (80 lat?) mamy do powiedzenia sporo i mówimy dość zgodnie: że zmianami będzie rządziła logika zysku; że zmiany będą się dokonywały 'małymi krokami'; że łatwiej będzie dokonywać zmian dotyczących 'ciała', a trudniej zmian dotyczących 'rozumu'; że zmiany będą w pierwszej kolejności dotyczyły zdrowia (np. pokonanie chorób uwarunkowanych genetycznie) i szeroko rozumianej estetyki (np. likwidacja łysienia, otyłości), a dopiero potem, ewentualnie, zdolności poznawczych człowieka; że zmiany będą miały ważne konsekwencje np. społeczne (chodzi np. o nieznane dziś w tej skali zróżnicowanie ludzi  (na - powiedzmy (:) ) - 'pięciopalcych' i 'siedmiopalcych') i jego skutki w postaci np. nowych form dyskryminacji, nowych powodów prześladowań).
*
a co się tyczy 'długiego okresu' (800 lat (?)), to - chyba - nic nie mamy do powiedzenia, bo - zdaje się - sądzimy, że 'to się w pale nie mieści'. i nikt nie waży się nawet na spekulacje. z jednej strony jest to zrozumiałe (skala wielorakich niepewności odbiera takim wypowiedziom nadzieję na 'poznawczą skuteczność'). z drugiej strony - szkoda, bo nieposkromiona dziecięca ciekawość... swoją drogą, czy np. arystoteles, boecjusz, ockham, bacon, byliby w stanie, z perspektywy swojego czasu, coś ciekawego powiedzieć o 'naszym' społeczeństwie przełomu XX i XXI wieków n. e.? czy oni byliby w stanie np. 'przewidzieć', ogólnie, kapitalizm i jego skutki (np. gwałtowne przyśpieszenie postępu technicznego i wzrostu gospodarczego), nie mówiąc już o szczegółach i konkretach (np. fenomen 'wirtualnego seksu' uprawianego w 'cyberprzestrzeni')? 

wtorek, kwietnia 19, 2011

.chmurze wybryki (11a)

„think tank?
no dobra. a kiedy już kod DNA będzie pod kontrolą (np. za 80 lub za 800 lat (?)), to co? co będzie się działo? na czym ma polegać ta - zwiastowana m. in. przez Mistrza - 'przebudowa człowieka'? jakie właściwie są możliwe do pomyślenia, a także najbardziej prawdopodobne, scenariusze? że - niby - sprawimy sobie czujniki radioaktywności? albo wspomagający myślenie białkowy (?) superkomputer w kąciku za śledzioną, żeby rozwiązywać równania różniczkowe szybciej niż kudłata mama z kudłatym tatą? albo że może wyposażymy się w 'fotonowe' 'skrzydła' do lotów w kierunku syriusza? albo że - z hedonizmu - sprawimy sobie dodatkowe (zdecydowanie większe!) organy płciowe? 
*
jakoś trywialne wydaje się to wszystko .chmurze... Mistrz (m. in. w 'dziennikach gwiazdowych') wydawał się wyśmiewać takie po- mysły, wskazując - między innymi - na PSYCHICZNE i SPO- ŁECZNE skutki ich realizacji... te skutki sprowadzają się do uni- cestwienia całej, nawarstwiającej się przez setki tysięcy lat, LUDZ- KIEJ kultury, a więc także do unieważnienia, dziś oczywistych dla nas, motywów działania takich jak dążenie do kontroli nad 'świa- tem' lub hedonizm. tym samym cały ten kierunek myślenia okazuje się - jakby - sprzeczny wewnętrznie w tym sensie, że w trakcie 'przebudowy człowieka' człowiek przestaje być człowiekiem.
*
jednak są przecież może bardziej ekscytujące scenariusze, np. że zamiast 'jaźni' będzie 'myźń', czyli że 'zlejemy się' w jedno i nie będzie miliardów autonomicznych jednostek, lecz będzie Ocean (jak na solaris?).
*
hm. think tank?”

niedziela, kwietnia 17, 2011

.chmurze wybryki (10)

"jakbym miało wybrać jedną scenę z Tarkowskiego, to wybrałabym , tokijską. powodów jest kilka, jednak koniec końców idzie o emocje. na youtube jest wiele komentarzy do tej sceny.

'When tarkovsky was asked why he made such a long highway scene he said he did it long so that fools had time to leave a theatre. (ATMirror 1 rok temu)'. '外苑から三宅坂は今と殆ど変わらないね(Kichijoji69 11 mies. temu)'. 'So what if certain images in Tarkovskys film werent in the Stanislaw Lem book? Stanley Kubricks A Clockwork Orange was a great movie because he chose to leave out the final, sappy, impotent last chapter of Burgess original book. If writers dont work with directors on a constructive level, they shouldnt complain about adaptations. The only complaint that I have is that there isnt a decent English language version of Solaris. (gahrzahk 1 rok temu)'. 'Mi escena favorita de la pelicula (buscapetropical1 miesiąc temu).' 'the simple truth is that if you're not willing to seriously devote three or more hours of your life to a film - even if it moves at a snail's pace, or is filled with medium shots which don't let you see faces, or looks more like a moving painting than a story, or appears confusing at first glance - then you shouldn't bother with Tarkovsky. his films are extremely demanding, of attention, and time... (drone5 4 mies. temu)'. '訂正公定的→肯定的. (barton384 11 mies. temu)'.'Yes, it ‘estranges’ our conception of time and space. (...) Someone used to viewing only mainstream Hollywood films would find this scene intolerable and, yes, alien. This is visionary art at it's most penetrating and relevant. Thank you, Mr. Tarkovsky, wherever you may be. (gombro 3 lata temu)'.

w internecie trafiają się także inne komentarze, często polskie (one wydają mi się, lokalnie, :), dominować); oto przykład: ' 'Solaris' Tarkowskiego jest najprawdziwszym testem na fizyczną wytrzymałość, nie odbiegającym formalnie od reszty jego filmografii. Reżyser lubował się w niezwykle powolnej, niemal statycznej narracji, przy której "2001: Odyseja Kosmiczna" wygląda jak dynamiczne kino akcji. Celebrowane transfokacje, panoramy i jazdy kamery, epatowanie znużoną twarzą Donatasa Banionisa, grającego Kelvina, długie momenty ciszy i przede wszystkim najnudniejsza chyba sekwencja w historii kina, czyli pięciominutowa jazda kamery po autostradzie, nakręcona w japońskiej Osace, wystawiają widza na wyjątkową próbę.' (Zob. Adrian Szczypiński, Lem vs. Film. Ekranizacje twórczości Stanisława Lema, 2005.07.12; http://www.film.org.pl/prace/lem.html, czytałem w internecie 17 kwietnia 2011 r.). co prawda, to prawda, panie adrianie! po prostu ruski film. azja. .chmura wspominała już kiedyś o znajomym, który - przed laty - popełnił fatalny błąd i poszedł na tarkowskiego. o ile wiem, waldi nie obudził się do dzisiaj.

cóż, ludzie naprawdę dzielą się na sorty: dla jednych jest bach, francuskie sery i stare czerwone wino; inni wolą "klan", piwo i odsmażaną kaszankę z cebulką. nie wartościuję, de gustibus non est disputandum. było i tak, że dawno temu, w stolycy .chmura wybrała się do kina na 'solaris' właśnie. i było pięknie i estetycznie było. wodorosty falowały, harey lewitowała pod rękę z kelvinem, a przez ekran przelatywał album-ptak leonarda. a TEJ sceny nie było. może taśma zapleśniała od nieoglądania i jakiś cieć żyletką wyciął kawał taśmy ('przecież i tak nikt nie zauważy!')? polsko! mój biedny kraju, moja barchanowa Ojczyzno!"

wtorek, kwietnia 12, 2011

.chmurze wybryki (9)

.chmura przywlokła skądś 33-tomową edycję dzieł Stanisława Lema (ukradła?!)! Teraz prawie nie wychodzi z nory, tylko przez szparę pod drzwiami co jakiś czas wysuwa zabazgrane kartki papieru.  
>>trzydzieści trzy tomy! (3)
Jeszcze coś: Andriej Tarkowski o współpracy z Mistrzem:
"(...) on nie bardzo lubi, nie rozumie, co to jest kino. (...) Ja bezgranicznie uwielbiałem jego książki, a on był całkowicie obojętny w stosunku do mojego kina. Mówiąc krótko, on przez cały czas uważał, że on jako pisarz... że literatura istnieje. (...) Jak muzyka, poezja, malarstwo. Ale kina nie pojmował i nie pojmuje do tej pory. Nie wie, co to takiego. (...) Lem nie traktuje poważnie kina jako sztuki. Właśnie dlatego uważał, że powinniśmy w scenariuszu naśladować jego powieść, po prostu ilustrować ją. Czego ja zrobić nie mogłem. On powinien był zwrócić się (...) do reżyserów, którzy są "ilustratorami" (...). Takich obrazków jest dużo i na ogół są do siebie podobne. Wszystko tam jest martwe, ponieważ to tylko ilustracja, to nie życie, samo w sobie pozbawione jest artystycznej wartości. (...) Otóż Lem tego właśnie oczekiwał. Jeżeli on rzeczywiście tego oczekiwał, ja nie potrafię tego zrozumieć. Bardzo dziwnie jest przypisywać mu takie oczekiwania, ale to właśnie jego stosunek do sztuki filmowej stawiał go w sytuacji człowieka, który oczekuje takiego właśnie rezultatu, ilustracji - chociaż on, być może, wcale tego nie chciał. Ale przez cały czas sprzeciwiał się, kiedy odchodziliśmy od scenariusza, od ścisłego toku akcji; kiedy wymyślaliśmy jakieś nowe wątki, był po prostu oburzony. (...) [M]nie interesowała problematyka wewnętrzna, by tak rzecz, duchowa, a jego interesowało zderzenie człowieka z Kosmosem, z Nieznanym (...). Oto co go interesowało."
i dalej:
"Film ("Solaris" - .ch.) mi się nie podoba, gdyż nie udało mi się wyeliminować z niego wszystkich atrybutów gatunku fantastycznonaukowego. Wiele tam jest najrozmaitszego rodzaju tricków technicznych, różnych migocących lampek i innych błyskotek. Jednym słowem, wiele jest tam bzdur, które nie mają żadnego związku ze sztuką."* (:),:) - .ch.).
----------
*A. Tarkowski, Kompleks Tołstoja. Wybrał, opracował i przedmową opatrzył S. Kuśmierczyk, Warszawa 1989, s. 236-8.<<

.chmurze wybryki (8)

.chmura przywlokła skądś 33-tomową edycję dzieł Stanisława Lema (ukradła?!)! Teraz prawie nie wychodzi z nory, tylko przez szparę pod drzwiami co jakiś czas wysuwa zabazgrane kartki papieru.
>>trzydzieści trzy tomy! (2)
A zatem, .chmura przeczytało "Solaris" z kolekcji "Gazety Wyborczej", a potem aż trzy "posłowia" (Jarzębskiego, Orlińskiego, Sobolewskiego)...
*
1.
W swoim "Słowniku", w haśle pt. TARKOWSKI ANDRIEJ ARSENIEWICZ (1932-1986) pisze Orliński m. in. o Tarkowskim i o jego filmie "Solaris" tak oto: "Lemowi film bardzo się nie spodobał. (...) [M]iesza film z błotem, wytykając Tarkowskiemu niepotrzebne wprowadzenie do niego rodziców Kelvina. (...) Lem dodał też, że Tarkowski planował podobno wprowadzenie do filmu 'ciotek i babć' Kelvina (...)." I dalej: "Zarzuty Lema z pewnością miały solidne podstawy. Z monologu Snauta wynika przecież, że astronautom na Solaris zwidują się nie 'tak po prostu' osoby znane z przeszłości (czyli np. rodzice, ciotki i babcie - .ch.), ale obiekty ich najskrytszych fantazji, raczej z erotycznym podtekstem. Z drugiej jednak strony trudno mieć pretensję do Tarkowskiego o to, że w ZSRR epoki Breżniewa nie nakręcił adaptacji Solaris ze wszystkimi smaczkami tej powieści. W ZSRR panowała przecież zasada 'sieksa u nas niet'." Czyli, myśli sobie .chmura, wychodzi na to, że Mistrz nie lubił filmu Tarkowskiego, bo (zapewne ograniczony cenzurą obyczajową) Tarkowski pominął erotyczny rodowód "gości" nawiedzających mieszkańców stacji (sic!).

Po pierwsze, .chmura uważa, że teza o erotyczym rodowodzie "tworów F" nie trzyma się kupy. Moim zdaniem wcale nie wynika ona z monologu Snauta (np. u Soderbergha "gość" Snauta okazuje się jego bratem). Dalej, przyczyną "wizyty" Harey jest jej "zawinione" przez Kelvina samobójstwo, a nie jej pierwszorzędne i drugorzędne cechy płciowe.  Materializacja "psychicznego otorbienia" Fechnera, zaobserwowana przez Bertona w formie prawie-niemowlaka-giganta unoszącego się na falach Oceanu również nie wydaje się .chmurze "najskrytszą fantazją z erotycznym podtekstem" (i to mimo, że nie wiadomo, co to prawie-niemowlę dokładnie robiło, bo Berton tego nie ujawnia). "Gość" Sartoriusa to skore do śmiechu dziecko w słomkowym kapeluszu. Nawet Wielka Murzynka, która odwiedziła Gibariana, z erotyką ma w książce tyle wspólnego, że posiada płeć. Oczywiście, żona-samobójczyni, prawie-niemowlak-gigant, brat, roześmiane dziecko i Murzynka mogą być tematem "najskrytszej fantazji z erotycznym podtekstem". Jednak równie dobrze mogą one być przyczyną np. dojmującego poczucia winy.

Po drugie, zdaniem .chmury, Mistrz nie dlatego nie akceptował "Solaris" Tarkowskiego, ponieważ Tarkowski pominął erotyczny rodowód "gości". (Cóż to w ogóle za pomysł!). Powód był inny. Mianowicie Tarkowski zainspirował się nie tym, czym - wedle Mistrza - powinien się zainspirować, i praktycznie zignorował główne przesłanie "Solaris", czyli myśl o niepoznawalności Obcego i niemożności z Nim kontaktu. .chmurze nie mieści się to w głowach! Publikując hasło o Tarkowskim i jego "Solaris" w pomnikowej edycji dzieł Mistrza, Orliński w ogóle nie porusza tego tematu! :)
2.
Orliński twierdzi także, że kiedy kręcił "Solaris", "towarzysz Tarkowski" był "rozpieszczonym ulubieńcem" partii komunistycznej, potem zaś "demonstrował butne samozadowolenie", a jego słowa były "niesmacznie buńczuczne".

Po pierwsze, o genezie filmu "Solaris" Mistrz pisał coś innego: „Tłumaczono mu (Tarkowskiemu - .ch) wtedy - były to różne Wysokie Czynniki -  że nie należy, bo to jest idealistyczne, subiektywistyczne i metafizyczne, ale trafiono kulą w płot, gdyż Tarkowski cały jest idealistyczno-metafizyczny i na dodatek „rosyjska dusza”, więc nie był dobrym adresatem tego rodzaju zastrzeżeń”[A]. Sam Tarkowski pisał 18 lutego 1970 r.: "Wydaje mi się, że znalazłem sposób pokazania filmu ("Andrieja Rublowa" - .ch.) Szostakiewiczowi (potajemnie). W piątek, jeśli się uda. Postanowiłem także napisać list do Breżniewa. Spróbuje przedstawić mój pełny pogląd na pewne sprawy. Zobaczymy". W efekcie (?) jeszcze w 1970 r. Tarkowski dostał zgodę na rozpoczęcie zdjęć do "Solaris" (konspekt filmu leżał w "Mosfilmie" od października 1968 r.), a w październiku 1971 r. "Andriej Rublow" wszedł na ekrany, jednak sposób dystrybucji filmu umożliwiał jego obejrzenie jedynie wąskiemu gronu widzów. W pięć miesięcy później odbyła się premiera "Solaris"[B]. To Pan miał na myśli, pisząc o "rozpieszczonym ulubieńcu" Tarkowskim, Panie Orliński? Bo na .chmurzy rozum tu nie idzie o żaden petting, tylko o ciąg szykan. Co ciekawe, pięć stron dalej kolega Orlińskiego z redakcji "Gazety Wyborczej", Sobolewski, pisze o "Solaris": "(...) podobnie jak większość filmów Tarkowskiego, również i ten nie miał łatwej drogi u radzieckich władz". Wystarczyło spytać, :).

Po drugie, zdaniem .chmury mocne słowa Orlińskiego o Tarkowskim nie zostają wiarygodnie udokumentowane. Na przykład, Orlińskiemu bardzo nie podobają się taka oto opinia Tarkowskiego: 'Dla mnie to, co zaszło na stacji (...) między Kelvinem a Harey, jest po prostu sprawą stosunku człowieka do jego własnego sumienia'. Jednak przyczyny tej niechęci są, według .chmury, niejasne i mało przekonujące. Orliński pisze tylko: "Ze względu na fizyczny wymiar 'tego, co zachodzi między Kelvinem a Harey' można (...) powiedzieć, że nic tutaj nie jest 'po prostu, a już na pewno nie relacje z sumieniem."  Cóż, powiem wprost: moim zdaniem to raczej Orliński jest "niesmacznie buńczuczny".
3.
A konkluzja Orlińskiego jest taka: niezależnie od radzieckiej cenzury obyczajowej Tarkowski poprzerabiał jednak książkę Lema mniej lub bardziej  "dobrowolnie"  i nawet się do tego nie przyznał. Był tak bardzo zniewolony, że - choć miewał po temu okazje - swego zniewolenia nawet nie potrafił nazwać zniewoleniem!
*
Hm. Zdaniem .chmury jest zupełnie inaczej, niż pisze Orliński, i Tarkowski niczego nie przeinaczył, lecz dokonał własnej, genialnej, interpretacji Mistrzowego "Solaris", tworząc arcydzieło dwudziestowiecznego kina...
--------------------
[A] Zob. Tako rzecze... Lem (Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś), WL, Kraków 2002, s. 245-6.
[B] Zob. S. Kuśmierczyk, Przedmowa, w: A. Tarkowski, Kompleks Tołstoja, Wydawnictwo Pelikan, Warszawa 1989, s. 9.  

niedziela, kwietnia 10, 2011

.chmurze wybryki (7)

Lem's day - postscriptum.